sobota, 2 lutego 2013

Wszystko jest tak daleko



Wróciłam z uczelni, przekroczyłam próg mieszkania, odwiesiłam kurtkę, gdzie jej miejsce. O ciepłych bamboszach zapomniałam, weszłam do pokoju, usiadłam na łóżku, popatrzyłam przed siebie i nim zdałam sobie sprawę, oczy napełniły mi się łzami. Szybko je otarłam, ale kiedy przypomniałam sobie, że od dzisiaj do środy jestem sama, jak palec w tym dużym mieszkaniu, łzy ponownie zagościły na moich policzkach. Nie wiem, jak długo płakałam, co sobie myślałam. Wiem jedno, czułam się tragicznie. Zdeptana, bezradna, samotna, głupia i beznadziejna. Tylko te słowa pasowały wtedy do mnie najbardziej. Nie starałam się opanować, ani powstrzymywać potoku słonej wody wydobywającej się bez limitu z moich oczu. Nie miałam siły sięgnąć po chusteczkę. Czułam, jak tusz z moich rzęs i eyeliner spływają. Przestał interesować mnie fakt, że dzisiaj, jak nigdy ładnie wyglądałam. Obojętność do świata, niechęć do samej siebie, nienawiść do ludzi, tęsknota za domem - do było dla mnie priorytetem.
Nawet teraz siedząc i pisząc te bzdury, czuję się nadal niepewnie. W każdej chwili ponownie mogę zacząć płakać, trząść się z nerwów i bluzgać siebie w myślach. Czasami człowiek po prostu mam dosyć. Dziś moja granica wytrzymałości i akceptacji złego została przekroczona.

środa, 26 grudnia 2012

Boom!

Czasami bycie mną jest męczące. Za dużo myślę, za mało robię, za mało mówię, zbyt dużo przyglądam się światu. Powinnam ruszyć się, coś zacząć, a nie tylko tak ,,aby z dnia na dzień". Co to za życie? Pasowałoby coś zmienić i nie mówię tu o kolorze paznokci, czy zrezygnowaniu z grzywki, tylko o czymś konkretnym, ogromnym skoku. Wielkim BUM! Tylko... Jak to bum zrobić? Czego tak naprawdę oczekuję? Sama nie wiem. Nie wiem, czego chcę. Ja nic nie wiem.

wtorek, 18 grudnia 2012

Dzień.



Zaglądam tu codziennie i codziennie próbuję coś sklecić, napisać, opowiedzieć o czymś. Jak widzicie, nie wychodzi mi to najlepiej. Nigdy nie byłam dobrym mówcą, ani ,,pisarzem", choć moim skrytym marzeniem jest stworzyć coś, co ludzie podziwialiby i czytali. Tak, taaak, wiem, jestem marzycielką. Nic jednak nie jestem w stanie zrobić, gdy moje palce wiszą nad klawiaturą i nie wiedzą, który klawisz mają nacisnąć. Moje życie jest nudne, nic na to nie poradzę.
Przechodząc do konkretów, od kiedy nastał 01.12.2012 po mojej nieszczęsnej głowie chodzi data 20.12.2012. Na moje nieszczęście ten dzień nastanie jutro. Moje urodziny. Najgorszy dzień, jaki może istnieć. Nie wiem, czy to z żalu do rodziców, że przez nich muszę teraz tkwić na tym świecie, czy może przytłacza mnie fakt, że jestem coraz starsza i muszę zacząć poważnie myśleć o sobie, o życiu i o jutrze. Każdy mówi "Samo przyjdzie. W końcu się z tym pogodzisz", ale ja NIE CHCĘ. Nie chcę być poważna, ani dorosła. Dlaczego tak ciężko jest mi to zaakceptować. To strach przed światem? Nie. Więc przed czym tak uciekam? Powiem Wam - przed odpowiedzialnością.


poniedziałek, 17 września 2012

Nudzisz mnie, Tsuki-san!

Nie lubię tych wieczorów, poranków, tych dni, kiedy zdaję sobie sprawę z mojej naiwności. Dostrzegam dziury i niedoskonałości w moich życiowych planach. Zauważam fakt, że nie mam talentu, że nie wszystkiego jestem w stanie się nauczyć. Jestem tylko człowiekiem, który ma więcej chorych ambicji niż rozwagi i zdrowego rozsądku. Dziwne, że zdaję sobie z tego sprawę. Choć w sumie co po tym, skoro nadal unoszę się na różowo-niebieskiej puchatej chmurce z miną marzyciel? Czy to daje mi jakąś satysfakcję? Radość? Może po prostu pozwala mi na odpoczynek od nudnej rzeczywistości? Wiem jedno. To zaczyna mnie nie zadowalać. Odczuwam brak satysfakcji z knucia po nocach planów. Nuży mnie, jedynie myślenie o tym, co chciałabym, by wydarzyło się w mojej przyszłości. Znudziłam się. Chyba zeskoczę z puchatego obłoczka i stanę twardo na ziemi, opierając o ścianę i przyglądając się swoim postępom.
Czas przeanalizowania.


piątek, 14 września 2012

Nigdy? Oczywiście.

Jednak starym i wszystkim dobrze nam znanym przysłowiom trzeba ufać, wierzyć w nie i mieć je na uwadze. W końcu były wymyślone po to, by nie popełniać błędów naszych przodków, przez które zapewne cierpieli, bądź mieli kłopoty. Tylko, jak ich nie popełniać, skoro my ludzie, wszyscy jesteśmy tacy sami? Nie, nie chce Wam ubliżyć pisząc, że jesteście podobni do kogoś, kogo nie lubicie, czy nie tolerujecie. Po prostu, jako ludzie musimy mieć świadomość tego, że nie różnimy się od siebie tak bardzo, ale nie o tym chciałam dzisiaj mówić.
Kiedyś powiedziałam sobie, że nigdy przenigdy nie spotkam się ponownie z kimś. Nie będę nawet z tą osobą rozmawiać, uśmiechać się do niej bo zostałam skrzywdzona. Ciężko było mi się pozbierać. Było mi przykro. Dlatego obiecałam siebie, że nie wybaczę w imieniu księżyca tym, którzy krzywdzą niewinnych. Zabolało mnie bycie "zapominajką", więc postawiłam na bycie twardą, opancerzoną i niedopuszczającą do siebie sentymentów. Niestety. Przysłowie "nigdy, nie mów nigdy" sprawdziło się. Cholera, nie można ufać nawet samej sobie. Choć złożyłam obietnicę do lustra, nie udało się. Wygrał sentyment, "dobre serce", wspomnienia, zapomnienie. Szkoda, że w takich chwilach, nie przypominają nam się złe rzeczy, to jak nas skrzywdzono, jak źle nas potraktowano. Zauważamy tylko pozytywy pogodzenia się i wybaczenia, uśmiechając się do wspomnień dobrych chwil.
Teraz pytanie? Czy żałuję tego? Nie wiem. Żyję w przekonaniu, by nie żałować tego co się zrobiło, czy powiedziało. Zapewne tylko te słowa trzymają mnie jeszcze przy zdrowym rozsądku.

środa, 5 września 2012

Kilka lat wstecz

Live w wykonaniu jednego z Juniorów. Idę sobie popłakać.


Jestem taką beksą, takim mazgajem... Takim kłębkiem wspomnień o wszystkim i o wszystkich. Lubię moją przykrą przeszłości, wyczekuję mojej nieznanej przyszłości, myślę o tym, co wiem.
Nic, a nic się nie zmieniłam...

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

To co zwykle, poproszę


Poniekąd dawno tu byłam. Faktycznie, to już prawie miesiąc. Czy coś się zmieniło? Nie sądzę. No dobra.  Może jestem trochę weselsza i pogodniejsza, słucham więcej k-pop'u i chcę tańczyć, wyobrażając sobie, że kiedyś odwiedzę Japonię, bądź Koreę Południową albo zwiedzę oba te kraje. Mimo wszystko nadal nie zmienia to faktu, że przez cały czas nie jest kolorowo. Jednak siedzi we mnie ten zamulony człowiek, który lubi słuchać przykrych i dołujących piosenek, które tylko bardziej pogłębiają mój tragicznie ponury, posępny humor i charakter. Od tego nie da się uwolnić, jak bardzo byś człowieku nie próbował. Zdałam sobie z tego sprawę, dlatego nie ma co się siłować i robić z siebie na siłę zabawną i optymistyczną panienkę. Jeśli chcę być w tej chwili szczęśliwa to będę, od tak, po prostu. Jeśli będę miała ochotę posiedzieć na łóżku w ciemnym pokoju to zrobię to, bez względu na to, że słońce świeci, pogoda jest piękna, a na świecie panuje pokój i miłość. Dlatego dzisiaj zaszyję się w mroku rozpamiętując przeszłość, zamartwiając się przyszłością i ubolewać nad teraźniejszością. Zdaję sobie sprawę z tego, że już wiele razy powtarzałam "koniec z ciemną strona mocy", ale taki chyba mam charakter. Chaotyczny, niezdecydowany, dopasowujący się wedle własnych kryteriów nie patrząc na nic i na nikogo. Tak jest chyba dla mnie wygodniej i taka chyba mnie zaakceptowano, bynajmniej tak mi się wydaje. Cóż poradzić - ilu ludzi, tyle osobowości i to nigdy się nie zmieni.
Dlatego pozwolę sobie dzisiaj na rozmazany tusz, opryskliwe uwagi i smutne piosenki. Następnym razem napiszę, jakie to życie jest piękne, zobaczycie. Jestem tak nudnie przewidywalna...